Archiwum
Ostatnie wpisy
Zakładki:
NIECH BĘDĄ POD RĘKĄ
PRÓBOWAŁAM BYĆ GDZIE INDZIEJ
|
niedziela, 28 lutego 2010
Z końcem zimy komputery padają jak muchy. ;-(( W piątek u Anny Black, a dziś u mnie. :-(( Na szczęście Adam wiedział, co z tym zrobić. Prawie cały dzień mu to zabrało, momentami sypało się jak domino, ale summa sumarum mój dzielny rycerz pokonał smoka. :-)) Dobrze mieć informatyka w domu! W efekcie miałam "Dzień bez komputera". Jakieś takie ... lekko dołujące to było. Chyba jestem uzależniona. ;-)) Psikam, parskam i prycham... Może uda się bez antybiotyków. Trochę już ich w życiu nabrałam. Bo ja z tego pokolenia jestem, gdy lekarze "zachłysnęli się" antybiotykami i szafowali nimi na prawo i lewo. Najmniejszy katarek - antybiotyk, jakaś infekcja - antybiotyk... A po latach okazało się, że to nie jest panaceum na wszystko, że nadużywane antybiotyki coraz słabiej działają, że organizm uodparnia się na niektóre z nich... Moja Teściowa jest emerytowaną farmaceutką i - co ciekawe - wielkim przeciwnikiem nadużywania leków. Pamiętam, że jak "weszłam do rodziny" dziwiłam się nawet tej "wstrzemięźliwości". Teraz mogę powiedzieć, że w wielu "zdrowotnych" kwestiach miała rację. Po co np. wielokrotnie faszerowałam się lekami i "na siłę" szłam do pracy ewidentnie chora? Przecież z takiego pracownika i tak nie ma żadnego pożytku, a jeszcze może innych pozarażać. Naprawdę lepiej 3-4 dni posiedzieć w domu i pokurować się, niż udowadniać sobie i światu, że jesteśmy "niezniszczalni". Ale do takiego wniosku chyba dochodzi się dopiero w pewnym wieku i po określonych, własnych doświadczeniach zdrowotnych. Przynajmniej tak było ze mną.
piątek, 26 lutego 2010
Tak orzekła miła pani doktor. Wolałam się przed weekendem skonsultować, żeby ewentualny antybiotyk mieć w zasięgu. Na razie go nie biorę. Dopiero w razie znacznego pogorszenia. Mam nadzieję, że banalniejszymi metodami to zwalczę, ale przy SM układ odpornościowy generalnie świruje, więc "w razie Niemców...".
czwartek, 25 lutego 2010
Czyżby wiosenne przeziębienie mnie brało? Jakiś taki katarek i drapanie w gardle. :-( To chyba konsekwencja słonecznej, ale bardzo zdradliwej pogody. Dziś poczułam, że słońce JUŻ grzeje. Przedtem było takie ... anemiczne i lichutkie. Zauważyłam też, że mam już pierwsze wiosenne piegi na twarzy. :-) Niektórzy się na nie złoszczą, a ja swoje piegi lubię. A wy?
środa, 24 lutego 2010
Jak to jest być poważną, stateczną kobietą? Nieraz zadaję sobie takie pytanie i nieodmiennie dochodzę do wniosku, że to ... nie dla mnie. Nie ten charakter, nie to poczucie humoru (kpiące nieraz i zgryźliwe, a bywa, że i wisielcze). I tak sobie myślę, że wiele razy takie "nie całkiem serio" podejście nawet do bardzo poważnych spraw pomogło mi przez nie przebrnąć. Taka forma obrony - żeby "nie zwariować".
wtorek, 23 lutego 2010
"Sam wybieram, czy chcę pozostać cały dzień w łóżku, licząc części ciała, z którymi mam problemy, czy też wstanę i będę wdzięczny za te części, które mi jeszcze służą." Tę mądrość znalazłam na blogu Ethel. Zmorka Jej przesłała. Dziewczyny! Jakby zupełnie o mnie dzisiaj rano! Miałam taki kryzys sił wszelakich, motywacji i samozaparcia, że najchętniej nie ruszałabym się z łóżka. Tym bardziej, że podobno w całej Polsce miało dziś być słonecznie, a u nas było szaro, ponuro i deszczowo. :-( A może ja nie mieszkam w Polsce?! Ale chyba coś bym zauważyła, co? ;-)) Ewidentnie wiosna idzie! Cóż, chyba najpierw trzeba się poczuć "kijowo", żeby potem jej uroki w pełni docenić. A alergicy (vide np. Adam) - ci to dopiero mają przechlapane! ;-( Siadam do pracy - jak zwykle wcześnie, nie! :-))
sobota, 20 lutego 2010
Hello! Nie będzie to spójne, bo "stan" nie sprzyja. Powiem tak: jeszcze jakiś czas tu pobędę. Służy mi. Aloha!
czwartek, 18 lutego 2010
Memłą jestem i tyle! A przynajmniej tak się czuję. Chyba podobnie jak Anna Black "udam się na Karaiby". ;-)) No to pa! Kiedyś wrócę. |