Archiwum
Ostatnie wpisy
Zakładki:
NIECH BĘDĄ POD RĘKĄ
PRÓBOWAŁAM BYĆ GDZIE INDZIEJ
|
piątek, 30 stycznia 2015
Niestety pobyt w szpitalu bez wymiernych efektów. Tylko sobie poleżałam, pobadali mnie i wypisali bez podania Mitoksantronu. Powód: lekarze uznali, że ten spadek w obrazie krwi był zbyt duży, by mogli ryzykować podanie całej kolejnej dawki i zdecydowali, że podadzą mi pół dawki, ale… I tu zaczyna się zabawa pod tytułem polska służba zdrowia w reformie nieustającej. Mitoksantron jest dostępny w dawkach 20 mg, a ja mam dostać 10 mg. Szpitalna apteka mniejszymi dawkami nie dysponuje i żeby mogła rozpisać wydanie 20 mg potrzebny jest drugi pacjent, który też dostanie 10 mg, bo leku zmarnować nie można. Szukają więc dla mnie pary – kogoś, komu równocześnie ze mną zaordynują drugą połowę dawki. Mam więc odroczenie podania Mitoksantronu, a jego termin zostanie mi podany telefonicznie. I ustną obietnicę, że będzie to w przeciągu miesiąca. A wtedy ponownie na trzy dni do szpitala, bo dopuszczenie – wszystkie wyniki i przygotowanie – trzeba będzie zrobić ponownie. Co jest tańsze – pół dawki leku czy kolejny trzydniowy pobyt pacjenta w szpitalu? Próbowałam o to pytać, ale wszyscy zasłaniali się procedurami i przepisami NFZ. I bardzo przepraszali za zaistniałą sytuację, bo chyba widzą, że to nie jest normalne ani prawidłowe. Jestem dziś zmęczona i rozgoryczona, więc lepiej, żebym tematu nie rozwijała, bo jeszcze mi się coś dosadnego wymsknie. Odeśpię, odpocznę i nabiorę dystansu do sprawy – tylko to mi pozostało.
środa, 28 stycznia 2015
Za chwilę jedziemy. Mam na dzisiaj termin przyjęcia na podanie drugiej dawki Mitoksantronu. Pewnie do piątku mnie potrzymają. Odezwę się po powrocie do domu. Nastroje nie najgorsze.
niedziela, 25 stycznia 2015
Całkiem zadowolona z weekendu jestem. Jak nie ja. ;-)) Odespałam, odpoczęłam, ale też całkiem sporo tematów ogarnęłam – prywatnych i służbowych. I nawet porządek na moim biurku zrobiłam – zwykle leży na nim kupa papierzysk, w której tylko ja potrafię cokolwiek znaleźć. :-) Mama trochę lepiej. Specjalista od płuc, u którego była w czwartek, na szczęście nic ze swojej branży nie znalazł, podobnie jak kilka dni wcześniej kardiolog na SORze. W sumie więc wróciliśmy do lekarza pierwszego kontaktu i badamy dalej. Przeczytałam właśnie, że mija już osiem lat od śmierci aktorki. A wydawałoby się, że to tak niedawno. Spotkaliśmy ją kiedyś na szlaku w Tatrach. Dawno, dobre kilkanaście lat temu – wtedy jeszcze bez problemu chodziłam, nawet po górach. Krystyna Feldman była tak charakterystyczna, że nie sposób było jej nie rozpoznać. PS. Kiepskich nie lubię i nie oglądam.
wtorek, 20 stycznia 2015
Za tydzień idę do szpitala na drugie podanie Mitoksantronu. Powoli zaczynam to przeżywać. Nie boję się tak jak poprzednio. To raczej ekscytacja i niecierpliwe oczekiwanie, co tym razem się poprawi. Bo nadal twierdzę, że pierwsze podanie zadziałało na mnie pozytywnie. Oby sprawy rodzinne, zwłaszcza związane ze zdrowiem mojej Mamy, nie stanęły na przeszkodzie. Wstępnie umówiłam się już z Teściową, że w razie czego pomoże. Wsparcie, gdyby była taka potrzeba, deklarują też nasi znajomi. Póki co w czwartek ciąg dalszy lekarskich konsultacji Mamy. Miałam dziś trochę czasu, by rozejrzeć się po ciuchowych sklepach internetowych. I powtórzę za moją nieżyjącą Babcią, która była przedwojenną krawcową: "Wszystko już było!" W sumie to smutne i świadczy nie o czym innym, tylko o tym, że stara już jestem. No jestem i co z tego. ;-)) Zgrabniej powiedzieć DOJRZAŁA. :-)) Naprawdę dużo dzisiejszych "nowości" już było, głównie w latach osiemdziesiątych: złoto, srebro, połysk, ćwieki, pseudoszlachetne kamienie, swetry z motywami kwiatowymi, wzorami norweskimi czy np. świątecznymi. Było modne i OCZYWIŚCIE!!! się to nosiło. A po chwili był tego przesyt i szczyt obciachu. Dlatego dziś patrzę na te trendy z dystansem. Chyba już trochę wiem, co jest w miarę bezpieczne i w co warto "zainwestować". Ale to moja słodka tajemnica. ;-)) A młode pokolenie niech napędza koniunkturę i samo się przekona, co za chwilę będzie passé. :-)
poniedziałek, 19 stycznia 2015
Co rusz mam wrażenie że walę głową w mur. Łup! Kolejna ściana, otrząśnięcie się, weryfikacja celów i priorytetów, mobilizuję się, zbieram siły i idę dalej. Trudny czas.
sobota, 17 stycznia 2015
"Misiu, Misiu, Misiuleńku…" śpiewała do Niego gdy płakał moja Babcia, a jego prababcia. :-)) Pan Michał – mój chrześniak i siostrzeniec kończy dziś 30 lat! Kiedy to minęło? Życie zweryfikowało moje potrzeby. Wczoraj planowałam slow life, a miałam hardcore. Od jakiegoś czasu moja Mama licho się czuje – duszności, zmęczenie, puchnięcie nóg itd. Okazem zdrowia nigdy nie była, ale ostatnio jej dolegliwości jeszcze się nasiliły. Mama to typ kobiety, która nosem po ziemi, ale o innych zadbać musi, a o siebie troszczy się dopiero na końcu. Do tego uparta jest nieziemsko i nie lubi słuchać głosów doradczych, no i to oczywiście "Zosia Samosia". Yyy… A do tego jest moją Mamą i ja jestem do niej "nieco" charakterologicznie podobna, więc nie raz, nie dwa iskrzy między nami. Oj, to bywa trudna więź! :-)) Kochamy się bardzo, jedna za drugą życie by oddała, ale bywa ciężko. Od tygodnia mobilizowałam Mamę do wizyty u lekarza – bezskutecznie, bo zawsze było coś pilniejszego. :-( Wczoraj wreszcie przyjechała z wizytą domową lekarka pierwszego kontaktu i pierwsze co zrobiła, to wypisanie skierowania do szpitala, bo bez szczegółowych badań nie zdecydowała się na jakiekolwiek dalsze leczenie. Adam pojechał z mamą do szpitala na SOR, a ja zostałam w domu z Tatą (dla niewtajemniczonych: Tata jest 15 lat po udarze mózgu, jednostronnie sparaliżowany, generalnie na wózku, kontaktowy i w miarę swoich możliwości samodzielny, ale ma już 80 lat i lepiej jak sam w domu na dłużej nie zostaje). Wyjechali około 15, a wrócili o… 23! Szok, tyle trwały badania. Summa summarum Mamy do szpitala nie przyjęto (zresztą bardzo wzbraniała się przed ewentualnym zostaniem tam), bo wyniki badań wyszły prawidłowe. W zaleceniach – przekierowanie na izbę przyjęć bardziej specjalistycznego szpitala, bo może to ich działka i oni coś znajdą. Ale nie na szybko, tylko na spokojnie. No tak. Mama wróciła do domu, dolegliwości nadal ma i wciąż nie wiemy, jaka jest ich przyczyna. Dotychczasowe podejrzenia zostały wykluczone, ale co dalej? Póki co Mama szybciutko rozpakowała przygotowaną wczoraj naprędce torbę z rzeczami do szpitala i zaczyna odsuwać w czasie zamiar udania się do tego bardziej specjalistycznego, do którego ją przekierowano. Musimy nad tym popracować. Dziś dajemy Mamie luz, żeby trochę ochłonęła po wczorajszym – lekarka pierwszego kontaktu przestraszyła ją naprawdę solidnie. Uff… dobrze, że wczorajsze badania wykluczyły bardzo niefajne podejrzenia. |